Tego
dnia byłam wyjątkowo zmęczona.
Nieprzespana noc odbiła się na mnie w
postaci sińców pod oczami i wyjątkowo parszywego humoru, który z kolei miał
wpływ na nastrój mojego współlokatora, Michaela. Od samego ranka rzucałam w
jego stronę niezbyt przyjemne komentarze, lecz także nie miałam z tego powodu
wyrzutów sumienia. Dlaczego? Cóż, zaserwował mi niezbyt przyjemny poranek.
Kiedy w końcu miałam ochotę na drzemkę, ten przyprowadził do mieszkania jakąś
pannę z imprezy. Zachowywali się w sypialni na tyle głośno, że nie dało rady
ani na moment zmrużyć oka. Moje kąśliwe uwagi nie robiły na nim żadnego
wrażenia; wiedział, że zasłużył. Szczerzył tylko zęby w uśmiechu, przytakując
głową. A to z kolei niezmiernie mnie nakręcało. Nie mogłam mu tego przepuścić.
Trochę
po południu Michael przygotował obiad - chyba w formie przeprosin. Podczas
jedzenia nie odezwałam się do niego jednak ani słowem. Spoglądałam jedynie
ukradkiem na jego wiecznie wesołą minę, prychając co i rusz pod nosem.
- No co? - odezwał się w końcu.
- Nic.
Jadłam dalej, nie przejmując się zupełnie
jego natarczywym wzrokiem. Po posiłku pozmywałam naczynia, a potem zaszyłam się
w swojej sypialni, chcąc się w końcu zdrzemnąć. Tak bardzo tego potrzebowałam,
że aż nie dawałam sobie rady. Niemal na każdym kroku ziewałam, otwierając buzię
tak szeroko, jak chyba jeszcze nigdy. Niestety i tym razem Michael mi
przeszkodził. Wszedł do pokoju bez pukania, rzucając w moim kierunku jakąś
sukienkę. A raczej skrawek materiału, bo była zbyt skąpa, aby nazwać ją w jakiś
inny sposób.
- Czego ty chcesz? - rzuciłam,
przykrywając głowę poduszką.
W głębi duszy modliłam się, żeby już sobie
poszedł.
- Idziemy dzisiaj na imprezę. Musisz
wyrwać w końcu jakiegoś ogiera, wiesz? Może jak go porządnie ujeździsz, to dasz
mi w końcu spokój.
Prychnęłam głośno, wynurzając się na
moment spod pierzy. On żartował, prawda? Nie mogłam uwierzyć, że mógłby mieć
taki tupet.
- Dupek - zmrużyłam groźnie oczy. - Nie
dajesz mi spać, a teraz myślisz, że pozwolę ci na to, abyś wyrwał mnie z łóżka
po raz kolejny? Chyba śnisz.
To jednak ja się myliłam. Nie wiedziałam
jakim cudem mnie namówił, ale w końcu zgodziłam się. Założyłam sukienkę, którą,
jak powiedział, kupił mi na ową szczególną okazję poskromienia bestii. Tak, tak
właśnie mnie nazwał. Dupek. Materiał opinał moje ciało tak, że ledwo w tym
czymś oddychałam. Nie mówiąc już o stawianiu kroków. Bo to szło mi wyjątkowo
marnie. Jeśli chciałam się gdzieś przemieścić, po prostu musiałam się liczyć z
tym, że mój tyłek ujrzy ponad tuzin obcych mi ludzi. Świetnie.
Atmosfera w klubie nie należała do
najgorszych. Każdy tańczył, śpiewał, pił i śmiał się. Byłam jednak zbyt
zmęczona, aby dać się w to wciągnąć. Usiadłam więc przy barze, tam zamawiając
tylko kawę. Najmocniejszą, jaką mieli. Barman spojrzał na mnie dość dziwnie,
ale spełnił moją prośbę. Widocznie rzadko który z ich klientów miewa podobne
zachcianki. Westchnęłam ciężko, opróżniając szybko filiżankę.
Potem w sumie było już z górki. Zapoznałam
się z kilkoma interesującymi osobami, nierzadko z nimi żartując na różne
tematy. Najczęściej zakrawające o współlokatorów, bo na mojego byłam
wystarczająco wkurzona. Alkoholu tego wieczora nie tknęłam. Przez zmęczenie
bardzo szybko szłoby innym upicie mnie, a tego nie chciałam. Wystarczał mi już
durny Mike, za jutrzejszego kaca mogłam więc podziękować. Na parkiecie też nie
zaszalałam, bo groził mi napad nerwicy z tą sukienką. Ledwo w niej chodziłam, a
co dopiero miałabym się wyginać na wszystkie strony w rytm muzyki. Jednak nie
narzekałam; nawet mi się tutaj podobało. A przede wszystkim ludzie byli dość
normalni.
Lecz w końcu zapragnęłam chwili
samotności. Usiadłam więc na skórzanej kanapie, ciesząc się z tego cudownego
momentu, kiedy materiał mojego ubrania spoczywał grzecznie tam, gdzie powinien.
W końcu jednak ktoś naruszył moją prywatność. Spojrzeniem. Brunet patrzył na
mnie tak, jak jeszcze nikt nigdy tego nie robił. Bo nie obserwował tylko moich
zachowań, gestów, mimiki, czy sylwetki, ale zerkał wgłąb mojej duszy. Po prostu
to czułam. Jego wzrok wywoływał u mnie gęsią skórkę i dziwny protest. Nie!,
krzyczał umysł, lecz wbrew temu podobało mi się to. Nawet bardzo. Widziałam
bowiem, że mężczyzna był mną zainteresowany. Nie wiedziałam, czym konkretnie,
ale tego faktu nie dało się podważyć. Nie rzucał ukradkowych spojrzeń. Po
prostu się gapił. Nie mogłam tego inaczej nazwać. Po niezliczonej ilości sekund
uniósł kącik ust w krzywym uśmiechu, na którego widok zmiękły mi kolana. Gdybym
właśnie stała, nie wiem, czy czasem bym zwyczajnie się nie przewróciła. To było
tak słodko-kwaśne uczucie, jakiego nigdy jeszcze nie doznałam. Jednak
nieznajomy wkrótce przestał na mnie patrzeć. Zamknął oczy, wydymając na moment
pełne wargi. Teraz to ja stałam się obserwatorem. Korciło mnie, żeby podejść. I
nawet już się zbierałam na to, aby wstać, kiedy inny mężczyzna złapał mnie za
ramię.
- Hej, nie zostawiłaś tego kolczyka w sali
numer dwa?
Spojrzałam na niego przez ramię, lecz nie
zdążyłam uważnie mu się przyjrzeć. Nagle światło zgasło. Usłyszałam krzyki i
szarpaniny. Ktoś bluźnił głośno po rosyjsku, inna osoba rzuciła, że czas
zwiewać. Nie wiedziałam co się dzieje. Wciąż czułam nieznośny uścisk na
ramieniu, a potem na dłoń skapnęło mi coś mokrego. Już otwierałam usta, żeby
coś powiedzieć, kiedy w jednej chwili ciecz pokryła mnie całą. Zdezorientowana,
wyrwałam rękę i zaczęłam się cofać w jak najdalszy kąt kanapy. Wtedy też
poczułam dłonie. Dotykały całego mojego ciała, sunęły po wilgotnej skórze,
chwytały mocniej za piersi i pośladki. Hańba. Zacisnęłam powieki, chcąc się
uwolnić z tego koszmaru. To nie było normalne. Musiałam po prostu zasnąć. Na
pewno. Zbyt dużo czasu bez snu i proszę. Lecz wciąż czułam obce dłonie na
sobie. Szturchały moje policzki, zakrywały oczy, kilka palców znalazło się
również wewnątrz ust. Krzyknęłam, nie wiedząc co robić. Obudź się, Chiara! Obudź
się!
I nagle wszystko ustało. Zapanowała błoga
cisza, a ja byłam wolna od hańbiącego dotyku. Jednak wtedy odezwał się
chrapliwy głos; musiał należeć do nałogowego palacza. Zabij go, Chiaro, zabij.
Wtedy się uwolnisz. Natarczywe dłonie powróciły, a przede mną ukazała się
sylwetka nieznajomego mi blondyna. Wyglądał dość marnie. Chudy, przerażony i na
pewno młody; świadczyły o tym chłopięce rysy twarzy. Brudny, nieczysty... Plugawe nasienie! Zabij!
Zakryłam uszy, chcąc uwolnić się od tego głosu. Lecz to nic nie dało, bo
rozbrzmiewał jakby w mojej głowie. Wyrywałam się z uścisku dłoni, wbijając się
w oparcie kanapy. Zabij! Zabij! Zabij! Zabij go!
Nie wytrzymałam.
- Nie! - krzyknęłam, ile tylko miałam sił
w płucach.
W jednej chwili pomieszczenie zalazło
stroboskopowe światło. Migało wściekle czernią i bielą, a tuziny głów obróciły
się nagle w moim kierunku. Muzyka ucichła. Nade mną stał mężczyzna, trzymając w
ręku zgubiony przeze mnie kolczyk. Oczy niemal wyszły mu z orbit, a szczęka
opadła na dół. Chyba nie wiedział, co się stało. Cóż, ja też nie.
- Wszystko w porządku? Słuchaj... Jeśli to
nie twoje, to poszukam kogoś innego, nie? Wyluzuj.
Nie mogłam na niego spojrzeć. Zabrałam
więc zgubę, nie dziękując nawet za to, a potem odszukałam Michaela. Musiałam
się przepychać między tłumem gapiów, lecz dotarcie do niego nie było trudne.
Siedział w towarzystwie trzech podpitych już lasek. Czwarta chyba wcześniej
tańczyła na stole, bo teraz stała i najwidoczniej nie wiedziała, co ma ze sobą
zrobić. Dlatego też chichotała głupio, prężąc się i pokazując swe wdzięki.
- Mike, Mikie, proszę, odwieź mnie do
domu. Teraz. Jak najszybciej. Nie czuje się najlepiej, ja... - zawahałam się,
czując, jak moje policzki oblewa rumieniec. - Błagam cię.
Nie pytał co się stało. Kiwnął tylko
głową, wziął mnie pod ramię i zaprowadził w stronę wyjścia. Byłam mu wdzięczna.
Za
wszelkie błędy naprawdę przepraszam, lecz jeśli takie są, proszę mi je wytykać.
Niezwłocznie poprawię! Witam wszystkich czytelników bardzo serdecznie. Mam
nadzieję, że póki co się podoba. :)
Cześć! ;)
OdpowiedzUsuńZachowanie Michaela uważam za odrażające. Nie znoszę takich postaci w opowiadaniach! Bo w życiu na szczęście nie trafiłam jeszcze na mężczyznę, który tak kompletnie nie miałby wstydu. Za to w opowiadaniach bardzo często czytam, że ktoś uprawiał seks tak głośno, że ktoś inny nie mógł spać. A co najgorsze – nie czuł z tego powodu żadnego wstydu… A potem jeszcze ten tekst, że dziewczyna musi znaleźć jakiegoś ogiera i go poujeżdżać. Masakra… I ta sukienka! Kogo on chce z niej zrobić? Ale szczerze powiedziawszy dziewczyna też mnie nieco zaskoczyła. W negatywnym tego słowa znaczeniu;D Skoro tak narzekała na tę sukienkę, skoro wszystko miała ściśnięte, a pupę ledwo zakrytą, to czemu zdecydowała się wyjść w tym na miasto? Mogła założyć coś innego, zajrzeć do swojej szafy i założyć mniej wulgarne ubranie. Nie zrobiła tego, a potem narzeka. Trochę konsekwencji:D
I w sumie ucieszyłam się, jak wynikła ta sytuacja z dziwnymi głosami w głowie, bo odciągnęła moją uwagę od Michaela i stroju bohaterki;D I zaciekawiła, bo zupełnie nie mam pomysłu, co się tam wydarzyło i… czemu to się wydarzyło. I coś czuję, że rozwiązanie może mnie nieco zaskoczyć ;)
Znalazłam błąd:
„wgłąb mojej duszy” – w głąb
Na dziś to chyba tyle z mojej strony ;D
Pozdrawiam i życzę dużo weny;)
Oraz zapraszam do siebie w wolnej chwili: sila-jest-we-mnie.blogspot.com
Było by mi miło, gdybyś wpadła i oceniła ;)